Publikacje
Wywiad udzielony gazecie.pl/weekend w 2021 roku (fragmenty)
“Syndrom dorosłych dzieci rozwiedzionych rodziców? „Wytwór publicystyczny, nie naukowy”
Anna Kalita14.12.2021
Dla dziecka sam wyrok rozwodowy nic nie znaczy. To proces rozwodowy, który w Polsce już teraz trwa latami i jest bardzo stresujący, nerwowy i trudny. Jeśli ma się jeszcze wydłużyć, nie wyobrażam sobie, jak pokaleczeni wyjdą z tego i dorośli, i dzieci – mówi psycholożka Bożena Jakubowska, która przez blisko 30 lat była biegłą sądową.
Pani przez całe zawodowe życie zajmowała się między innymi właśnie dziećmi rozwodzących się rodziców.
Pamiętam doskonale, jak na początku lat 90. biegli, gdy sąd ich pytał, czy rozwód nie zaszkodzi dobru dziecka, potrafili rekomendować, by rozwodu nie dawać, bo dziecko będzie „na całe życie okryte hańbą”. I to w sytuacjach, w których dochodziło do przemocy, był alkoholizm, ojcowie byli totalnie zdegenerowani. Jeśli tak się podchodzi do tematu, to rzeczywiście potem dzieci mają potworną traumę, czują wstyd, a w środowisku są traktowane jako gorsze. Spotkałam się wielokrotnie z twierdzeniem, że rozwód to jest druga największa trauma, jaką można przeżyć. Najgorsza zaraz po śmierci najbliższej osoby. Oczywiście, że sytuacja rozwodowa może wywołać przeróżne problemy emocjonalne zarówno u dziecka, jak i u osób rozwodzących się.
Zacznijmy od tego, że mamy różne przyczyny rozwodów, ale najczęściej są nimi przemoc, alkoholizm oraz zdrada. To w takich, emocjonalnie bardzo trudnych, sytuacjach ludzie postanawiają małżeństwo rozwiązać. Często przygotowują się do tego dłuższy czas, rozważają za i przeciw, czasem próbują terapii, która nie zawsze ma szansę się powieść. Więc jest rozwód.
I to właśnie procs rozwodowy który u nas, w Polsce, już teraz trwa latami jest bardzo stresujący, nerwowy i trudny. Nie każdy chce lub ma możliwość skorzystać z pomocy specjalistów, którzy przez ten rozwód zarówno przeprowadzą osoby dorosłe, jak i dzieci, więc w rezultacie wszem, mogą to być sytuacje bardzo trudne. Ale nie sam rozwód jest tego przyczyną, tylko to, co się wokół niego dzieje
Podała pani trzy główne przyczyny rozwodu: przemoc, alkoholizm, zdrada. Właśnie w tej kolejności występują najczęściej?
Różnie to bywało w różnych czasach, ale na pewno to są podstawowe przyczyny. Pozwy częściej składają kobiety, ponieważ są ofiarami przemocy. Mężczyźni częściej są uzależnieni. W przypadku zdrady płeć nie gra roli. Natomiast wracając do tego, co pani powiedziała… …że rozwód to jest dla dziecka druga trauma po śmierci rodzica? Kiedy mamy do czynienia z problemem alkoholowym, który rujnuje życie psychiczne całej rodziny, czy z przemocą wobec matki albo matki i dzieci, to dla nich rozwód jest ulgą!
Dzieci się wtedy z niego cieszą! Zasadniczy problem jest taki, że kulturalny rozwód jest w Polsce bardzo rzadkim zjawiskiem. Przeważnie jedna ze stron go nie chce i się na niego nie godzi, więc dokonuje różnych rozgrywek, w które włącza dzieci. Rozwód staje się walką zarówno na arenie sądowej, jak i domowej.
Pani była mediatorką sądową. Jak to wygląda od środka?
Mediacja jest niezwykle wyczerpująca emocjonalnie i dla mediatora, i dla osób, które mediują. Emocje sięgają niestety zenitu i osobom mediującym czasem trudno jest utrzymać zarówno spokój, jak i kulturę i dobre chęci. Nieraz było też tak, że jedna strona chciała mediować, ale druga torpedowała mediacje, ponieważ one jej wcale nie były na rękę. Nie twierdzę, że tu nie ma szans na powodzenie, jednak w sytuacjach, o których wspomniałam przemocy domowej, alkoholizmu to jest bardzo trudne, a przede wszystkim obie strony muszą tego chcieć.Wróćmy do sytuacji dziecka podczas rozwodu.
Jak mówiłam, bardzo często to jest wojna, a dzieci są w nią angażowane. Włączane w „koalicję” złożoną z rodziny, sąsiadów i znajomych przeciwko drugiemu rodzicowi, którego ta „koalicja” chce zniszczyć. Bardzo często spotykałam sytuacje, kiedy dziecko wręcz miało polecenie, by zbierać haki na drugiego rodzica czy na przykład ma nowego partnera. Dziecko było perfidnie wykorzystywane przez matkę czy ojca do ich celów, a jego więź z drugim rodzicem była w sposób świadomy lub podświadomy niszczona.
Często motywem jest zemsta. Pojawia się straszenie: „Zabiorę ci dziecko”. W jakim stanie psychicznym przychodziły do pani gabinetu dzieci rozwodzących się rodziców? Były często bardzo zaburzone emocjonalnie, ponieważ zostały tak nastawione, że rozwód to jest koniec świata. Dorośli włączali je w swoje sprawy, mówili im na przykład o zdradach, co jest rzeczą niedopuszczalną. Miały więc bardzo negatywny stosunek do tego drugiego, zdradzającego, rodzica, którego obraz został zniszczony. A nieraz uważały, że były temu rozwodowi winne.
Jak to winne?
Bo były niegrzeczne, a gdyby były grzeczne, toby ten drugi rodzic nie zostawił… nas! Bo tak często słyszą: „On nas zostawił”.Przyczyną nieszczęścia dzieci było to, że ich rodzice nie potrafili w normalny sposób rozwiązać sytuacji okołorozwodowej. Dla dziecka sam wyrok rozwodowy tak naprawdę nic nie znaczy. Istota tkwi w tym, czy ono ma poczucie, że wciąż ma dwoje rodziców, którzy je kochają: mieszkają osobno, ale żyją w harmonii i wspierają się w jego wychowywaniu.Wszystko jest kwestią wyjaśnienia dziecku, co się dzieje, biorąc oczywiście pod uwagę etap rozwoju emocjonalnego, na jakim ono jest, bo inaczej się rozmawia z trzy-, pięcio- i 16-latkiem. Są na przykład bajki terapeutyczne, które uczą, że mimo iż rodzice się rozwodzą, to zawsze będą rodzicami i w tej kwestii nic się nie zmieni. Dziecko można mądrze przeprowadzić przez rozwód, tylko trzeba tego chcieć
Mówiła pani, że dziś walki w sądach trwają latami. To znaczy jak długo?
Miałam sytuacje, że i 10 lat! Więc jeśli ten czas ma się jeszcze wydłużyć, ja sobie naprawdę nie wyobrażam, jak pokaleczeni wyjdą z tego i dorośli, i dzieci.
Powiedziała pani, że niedopuszczalne jest mówienie dziecku, że ojciec zdradził. Ale przecież koniec końców ono musi się dowiedzieć, że tata się związał z kimś innym?
Oczywiście, tylko pytanie, jak mu to przekażemy. Słowa mają bardzo duże znaczenie. Jeśli powiemy, że ojciec jest potworem, to w dziecku się rodzi konflikt: kocha potwora? A potem przychodzi weekend, kiedy dziecko ma jechać do ojca, i słyszy: „Mamusia by wolała, żebyś nie jechał, bo będzie taka samotna”. Powinno być jak w samolocie: najpierw to rodzic zakłada maskę, żeby móc ochronić dziecko! Więc niech ta matka zrobi sobie porządek z emocjami i dopiero rozmawia z dziećmi, bo inaczej będzie je wciągała w swój problem. Emocje tej kobiety są zrozumiałe, ale nie mogą być usprawiedliwieniem na zasadzie: skoro ja jestem skrzywdzona i wiem, że on kocha dzieci, to niech zobaczy, co to znaczy cierpieć. Bo to jest też krzywdzenie dzieci.
Po latach dzieci potrafią mieć pretensje o takie izolowanie?
Chyba że są tak zniszczone psychicznie, że nie potrafią samodzielnie myśleć! Często rodzic manipuluje dzieckiem do tego stopnia, że ono w zasadzie nie ma swojej osobowości, swojej psychiki, tylko jest totalnie związane emocjonalnie z rodzicem i od niego zależne. Jednak jeśli jako dorosły człowiek się od niego wyzwoli, to owszem, ma pretensje. I jest to dla takiego człowieka tragedia, ponieważ rodzica kocha, ale jednocześnie ma poczucie, że zostało przez niego skrzywdzone.Wszystko, o czym mówię, to jest na pewno duża trauma dla dziecka i później dla dorosłego człowieka. Nie sam rozwód, ale proces, który zamienia się w wojnę. Przedłużanie go może spowodować tylko to, że wszyscy uczestnicy tego dramatu doznają jeszcze większych cierpień.
Narracja rządu jest taka, że dobro dziecka realizuje się w pełnej rodzinie.
Miałam do czynienia z dorosłymi ludźmi, których rodzice się nie rozwiedli „ze względu na dobro dzieci”, i te już dorosłe dzieci przychodziły do mnie emocjonalnie pokaleczone. Żyły w horrorze ciągłych konfliktów, w patologii emocjonalno-społecznej, a w najlepszym wypadku chłodzie emocjonalnym i hipokryzji. Te osoby bardzo często mówiły, że mają pretensje do rodziców właśnie o to, że się nie rozwiedli.
Ich bycie razem „dla dobra dzieci” nie przyniosło żadnego dobra.
Młoda kobieta opowiedziała mi, że gdy była małą dziewczynką, wyszło na jaw, że jej ojciec zakochał się w innej kobiecie. Rodzice zostali razem, ale matka wiecznie wypominała ojcu romans, a atmosfera w domu była nie do zniesienia. Ich córka wylądowała na terapii, ponieważ nie potrafiła tworzyć relacji z mężczyznami.
Bo przed dzieckiem nic nie da się ukryć! Jeśli rodzicom się wydaje, że będą grali role, to powinni wiedzieć, że dzieci może tego nie zwerbalizują od razu, ale w dorosłym życiu powiedzą, co czuły i widziały.
Nie ulega wątpliwości, że najlepiej by było, żeby dziecko miało oboje rodziców, ale to nie zawsze jest możliwe. Aby nie dochodziło w rodzinach do tragicznych sytuacji czy konfliktów okołorozwodowych oraz by rozwodom przeciwdziałać trzeba dzieci uczyć nawiązywania prawidłowych relacji. Potrzeba zajęć warsztatowych uczących dzieci empatii, rozwiązywania konfliktów, komunikacji, tolerancji. Jeśli dziecko żyjące w rodzinie, w której konflikty „rozwiązuje się” za pomocą przemocy, nie dostanie innego wzorca, to nastąpi prosta transmisja pokoleniowa.
Bożena Jakubowska. Psycholożka sądowa i rodzinna, klinicystka, absolwentka Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Ma 45-letni staż pracy zawodowej, w tym 30 lat jako biegła psycholog sądowa. Ukończyła studia podyplomowe w SWPS na wydziale Negocjacje i Mediacje oraz szereg specjalistycznych kursów i szkoleń. Prowadziła mediacje rodzinne. Przez kilka lat pracowała na oddziale psychiatrii dziecięcej Instytutu Psychiatrii i Neurologii oraz w Młodzieżowym Telefonie Zaufania.
Współpracuje z organizacjami społecznymi działającymi na rzecz dzieci krzywdzonych i zaniedbywanych
Anna Kalita. Absolwentka politologii na Uniwersytecie Wrocławskim, dziennikarka. Współpracowała m.in. z „Gazetą Wyborczą” Wrocław, „Dziennikiem Polska-Europa-Świat” i „Dziennikiem Gazetą Prawną” oraz „UWAGĄ!” TVN. W 2016 r. nominowana do Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze za materiał „Tu nie ma sprawiedliwości”, o krzywdzie chorych na alzheimera podopiecznych domu opieki, a w 2019 r. do Nagrody im. Teresy Torańskiej za teksty o handlu noworodkami w PRL.
